12/24/2016

Beloved Turkey (tł. kochany indyk)

Notka ta powstawała około 2 miesięcy. Z przerwami. Opublikowana została po kolejnych 3. 

Wszyscy wiedzą i ogólnie przyjętą prawdą jest, że podróże kształcą, a samo podróżowanie jest zawsze przyjemne, rozwijające, ekscytujące. Można by te wszystkie przymiotniki o pozytywnym wydźwięku mnożyć jeśli idzie o to jakie jest podróżowanie. I nie wypada mi się z tym nie zgodzić. Odwiedziłem kilka ciekawych zakątków w moim życiu, w kilku z nich miałem też okazję żyć dłużej lub krócej łącząc to co lubię czyli poznawanie kultur z obowiązkami pracowniczymi. I o tych, w których żyłem niestety nie mogę powiedzieć, że mam z nich wspaniałe wspomnienia i pojawia mi się tzw. banan od ucha do ucha jeżeli tylko o nich pomyślę. Owszem, bardzo przyjemnym jest udanie się w jakiś egzotyczny zakątek świata, zobaczenie czegoś nowego, poobcowanie z kulturą, której do tej pory nie znaliśmy nawet jeżeli trwa to bardzo krótko. Całość zaczyna się komplikować, gdy przychodzi nam żyć w miejscu, które nie jest „nasze” i jeszcze do tego nie dokonaliśmy wyboru samodzielnie, po wnikliwej analizie, a jedynie zostaliśmy wrzuceni na głęboką wodę miejsca X, gdzieś pośrodku niczego. Z reguły mam do czynienia z tą drugą sytuacją. I o tym ta dzisiejsza notka.